partyzantka partyzantka
5419
BLOG

Państwo islamskie

partyzantka partyzantka Polityka Obserwuj notkę 120

Napisałam tweeta o treści "Mam dobrego znajomego. Religijnego muzułmanina. Przesympatyczny. Najlepsze jest to, że mam pewność, że gdyby musiał, ściąłby mi głowę". 140 znaków nie wyczerpuje tematu, a reakcje były różne (duża liczba retweetów, ale też komentarze, m.in. red. Gozdyry, że "to musi być trudna znajomość"). Dlatego postanowiłam rozwinąć sprawę szerzej tutaj.

Dość często bywam w Izraelu. I mam tam różnych, miejscowych znajomych - głównie chrześcijan. Ale nie tylko. Jednym z moich lepszych kumpli jest wyżej wymieniony muzułmanin. Naprawdę przesympatyczny. Niezwykle pomocny, otwarty, serdeczny. Pracuje w branży turystycznej, więc ma świetny kontakt z ludźmi. Większość grup, którymi się zajmuje, to są chrześcijańskie pielgrzymki do Ziemi Świętej. Jest jednak muzułmaninem. Bardzo religijnym. Takim obchodzącym ramadan, poszczącym, modlącym się o wyznaczonych porach. 

Ponieważ nieźle się znamy i lubimy, rozmawiamy na różne tematy. Także religijne. Oto przykład takiej rozmowy. Rzecz dotyczy Państwa islamskiego. Jak przystało na wierzącego i religijnego muzułmanina, ów kolega bardzo by chciał, żeby islam był religią obowiązującą na całym świecie. A co wtedy z nami, tymi, którzy nie są muzułmanami?, pytam. Prosta sprawa. Macie trzy wyjścia. 1. Nawrócić się na islam, i to by było dla was najlepsze. 2. Płacić. 3. Jeśli nie będziecie chcieli ani jednego, ani drugiego - no to was zabijemy, odpowiada.

Proste, nie?

Mam świadomość, że gdyby była taka konieczność, to on w imię religii byłby gotów zabić. Nawet tych, których lubi. Dlaczego? Dla ich dobra. Nie z obrony koniecznej, nie w imię walki o wolność. Bo tego wymaga religia.

Rozumiem i w pewnym stopniu zgadzam się, że nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Islam jest jednak religią niezwykle ekspansywną. I mam wrażenie, że bagatelizujemy problem, z którego konsekwencji nie zdajemy sobie sprawy.

Wczoraj na twitterze miała miejsce gorąca dyskusja dotycząca przyjmowania uchodźców z krajów objętych wojną. Z jednej strony, patrząc przed czym uciekają ci ludzie, można chcieć im pomóc i przyjąć ich także do naszego kraju. Z drugiej jednak, pamiętając, że przed przybyciem do Europy większość z nich niszczy swoje dokumenty i nie ma jak potem zweryfikować ich tożsamości, powstaje pytanie - czy przyjmowanie do kraju potencjalnych, bardzo mi przykro, ale tak jest, terrorystów, jest choć w małym stopniu rozsądne? (Wyłączam z tej grupy, z oczywistych wzlędów, chrześcijan).

Problem skrajnego islamizmu zaczyna dotyczyć także Europy. I nie łudźmy się, że on zniknie.

partyzantka
O mnie partyzantka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka